sobota, 20 grudnia 2014

Ile byś nie miał lat, i tak jesteś Geriavitem!

Na początku tygodnia dostałem do recenzji książkę autorki, która pochodzi z mojego miasta. Geriavity to powieść w 49 kapsułkach mających pomóc na zniechęcenie, smutek i zimowe przesilenie, jak mniemam. I faktycznie, trudno się nie śmiać (szczególnie na początku książki).

Geriavity to my wszyscy. Jeśli masz 8 lat, jesteś małym geriavitem. Jeśli jednak masz na karku czterdziechę, to geriavit z ciebie zaawansowany. Tak twierdzi bohater powieści Renaty Chołuj. Termos, jak żartobliwie mówią o nim znajomi (albo już mniej sympatycznie, ale równie prześmiewczo studentki medycyny) to taki trochę cynik, orędownik spokoju, stroniący od kobiet (prywatnie, bo zawodowo, jako ginekolog, już niekoniecznie) lekarz. Po czterdziestce postanawia się ustatkować, narzeczoną ma, mamusię kochającą tak bardzo, że aż za bardzo, również. Jak przeciętny Polak, doktor Szroniewski zna się na wszystkim. I odreagowuje to, bo pisze dziennik, właściwie to komentuje w nim świat. Oprócz krytyki środowiska lekarskiego, krytyki kolegów, zakupów, spraw damsko-męskich, kościelnych nauk przedmałżeńskich (w tym prowadzącej je staruszki), matki i jej sąsiadki, pacjentek, kolegi uzależnionego od niewybrednych  żartów i komentarzy pod adresem kobiet, własnych damsko-męskich przemyśleń i jeszcze kilku innych spraw, dostaje się też politykom, dziennikarzom, mediom (a nawet sprzedającej bułki ekspedientce). Bo ta książka to krytyka współczesnego świata, czasem ironiczna, czasem mocna i odważna, często prześmiewcza. Bohater właściwie niczego się nie boi, spontanicznie mówi to, co mówi. Właściwie nie znajduje sobie takiej sfery, która byłaby dla jego poglądów pewnym tabu. Czasem trochę jest to przerysowane, czasem może trochę aż nazbyt, ale i bohater jest tylko medium, za pomocą którego przejaskrawiony świat możemy obejrzeć.

Wykorzystano tu sprytny zabieg autorski: przerzucenie całej odpowiedzialności na bohatera. Tym sposobem doktor mówi swoim głosem, czasem pełnym wielkich osądów i spostrzeżeń socjologiczno-społecznych, innym razem wyrwie mu się coś niepoprawnego politycznie na temat płci, albo innych sfer życia, które swobodnie można wykorzystać przy analizie naszych narodowych stereotypów (nie tych o nas, ale tworzonych przez nas), to sobie rzuci kolokwializmem, to skrytykuje konsumpcyjny tryb życia. Tym sposobem udało się osiągnąć cel i pozbawić siebie osądów czytelników. Bardzo często jest tak, że poglądy bohatera oceniamy przez pryzmat myśli autora, a to całkiem dwa inne światy. Bohater Renaty Chołuj jest lekko cyniczny, sarkastyczny, to trochę taki błazen na dworze króla: wyśmiewa się ze świata, ale dostrzega problemy, które wymagają uzdrowienia. Choć kpi, to za tym śmiechem czeka gorzka refleksja.

Czasami ta wizja wprost wychodzi z kart książki: jadąc autobusem przez Lublin, gdy już machnąłem ręką na to, że śmieję się w zatłoczonym i pesymistycznie do życia nastawionym tłumie pasażerów, nagle uświadomiłem sobie, że w autobusie na cały pojazd najpierw kierowca słuchał Last Christmas, a potem jakieś disco polo. Gdyby autorka była w tym miejscu i w tym czasie, pewnie doktor też by to wykpił w swym dzienniku. Bo czytając Geriavity, myśli się już Szroniewskim, wyszukując codzienne absurdy, paranoje. I właśnie takie zabawne perełki.

Historia jest prosta, bohaterowie również. Czasami można mieć wrażenie, że są albo biali, albo czarni, często przerysowani. A to postaci w utworze budują fabułę. Tyle, że ich zachowania, wygląd, osobowość pochodzą z subiektywnego osądu Tomasza Szroniewskiego. Przejaskrawienia i oceny, złośliwe oceny i komentarze, naturalne chęci i zniechęcenia, pojawiające się przy opisie bohaterów, są subiektywne. Świat ukazany przez Szroniewskiego również jest jego autorską wizją, niekoniecznie czasem bliską prawdzie.

To nie przekaz ex cathedra, a swobodna wariacja o świecie współczesnym, nie dosłowna, nie ze wszystkim trzeba się zgadzać, nie oznacza to jednak, że bohater książki w wielu kwestiach nie ma racji.

Bo czy nie jest tak, że żyjemy w świecie, którym rządzi tabloid, porady z kolorowych damskich pism i waśnie? Nie wszędzie, są wyjątki, ale w wielu sferach życia tak jest.


Książkę otrzymałem od Wydawnictwa Nokturn




Zapraszam także do polubienia strony na FB mojego drugiego bloga, w którego tworzenie wkładam ostatnio wszystkie swoje siły. Tam też pojawił się wpis, w którym również wspominam o Geriavitach (klik)

wtorek, 16 grudnia 2014

Zapomniana recenzja niezapomnianej książki

W środę papież Franciszek ma urodziny. Ja tymczasem odnalazłem w notatkach recenzję spisaną na kartce, której nie zamieściłem w sieci. Sprawa dotyczy pozycji Wymagania i pasja - książki, która zaskakuje, bo... bo jest tak różna od poprzednich, wydanych w serii wydawnictwa Esprit. Wymagania i pasja zabierają czytelnika: nauczyciela, pedagoga, rodzica, każdego, kto na co dzień ma do czynienia z wychowaniem.

Kardynał z Argentyny potrafił płomiennie przemawiać, jako papież również to czyni. Media różnych prądów podłapują i nagłaśniają jego wypowiedzi. Bo jego wypowiedzi brzmią jak sentencje, skondensowane, obrazowe, zaczerpnięte jakby z wnętrza świątyni.W książce również mamy do czynienia z wielopłaszczyznowym spojrzeniem na rolę wychowania, na obecność dziecka i tych, którzy kształtują w nim drogę na dorosłość. Każdy akapit książki jest miejscem przystanięcia, kontemplacji. Naprawdę. Moja książka, pozakreślana w wielu miejscach (w zasadzie łatwiej byłoby być może wskazać te miejsca, które oparły się ingerencji ołówka).

Wymagania i pasja, oprócz spojrzenia na współczesne wychowanie, na jego rolę, podejmują się także oglądu zagrożeń (i tych, które już istnieją, ale i obecnych tuż za progiem). Wśród tych znajduje się zarówno powrót do okultyzmu w czasach ugruntowanej pozycji Kościoła, ale i problem komunikacji między dziećmi w dobie rozwiniętego Internetu. Praca papieża, wówczas jeszcze kardynała Argentyny, jest pozycją ciekawą pod względem socjologicznym. Przydatna i uniwersalna, pokazuje problemy, tuż obok stawiając gotowe metody ich pokonania. Nawiązania te nie dotyczą wyłącznie religii. Nie dość, że są użyteczne, to jeszcze ponadczasowe i obiektywne, przystępne niezależnie od wyznawanej religii. Owo chrześcijańskie wychowanie, to w gruncie rzeczy dążenie do dobra. Osobną kwestią pozostaje fakt oczekiwania od kardynała całkowitego pisania tak, by nie podawać przykładów kojarzących się z wiarą. Tyle tylko, że obecny papież tak się wypowiada, by trafiać do mas, by jego głos dotarł nie tylko do chrześcijan, ale i wyznawców innych religii, czy też agnostyków.

To też pozycja, która wiele mówi o nas samych, o tendencjach i zachowaniach. Kardynał z Argentyny wysnuwa trafne analizy, doskonale zna wpływ przeciwnych humanizmowi i religii prądów, które atakują drugiego człowieka, a wraz z nim i dzieci, których umysły są niezwykle chłonne. Książkę wzbogacają klucze, treści dodatkowe.

W Wymaganiach i pasjach zadziwia uniwersalizm zawartych tu treści. Książka, która po przeczytaniu pierwszego zdania przygotowuje czytelnika na skupienie się na tematyce chrześcijańskiego wychowania, staje się podręcznikiem duchowym, intelektualnym i behawioralnym dla każdego.

PS. Zapraszam też do tego wpisu, gdzie opisuję kolekcję książek C.S. Lewisa od Espritu 



Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Esprit.




Zapraszam także do polubienia strony na FB mojego drugiego bloga, w którego tworzenie wkładam ostatnio wszystkie swoje siły.

sobota, 13 września 2014

Wyzwanie facebookowe na blogu


fot. Dariusz Okoń
Na fejsie od kilku tygodni ludzie nominują się w nowym wyzwaniu. W blogosferze już kilka lat temu co prawda były modne różne nominacje (nawet kiedyś blogerzy pokazywali zdjęcia swoich biblioteczek). Wczoraj kolega w portalu społecznościowym nominował i mnie. Gdy zacząłem opisywać książki, stwierdziłem, że w wymaganej dziesiątce nie zmieszczę się (może gdyby było to dziesięciu pisarzy?). Zatem na Facebooku tylko przekazałem nominację dalej, a swoim znajomym zaprezentowałem wpis na swoim drugim blogu. Jeśli też jesteście ciekawi książek, które mnie ukształtowały i jakoś wpłynęły na to, kim dziś jestem, zapraszam do przeczytania i zapoznania się.

Moje zestawienie jest pod tym adresem 

Trochę zastanowiłem się nad samą ideą nowego wyzwania, podałem też kilka linków do tekstów analizujących nową modę facebookową (krytyka i pochwała, żeby znaleźć złoty środek).

Dla blogerów nic nowego, ale na fejsie trend fajny. I oby ludzie czytali :) Bo czytanie książki to taki trochę coaching :)

Aha, i nominuję wszystkich chętnych blogerów :) Wiem, że pewnie macie już podobne wpisy z różnych wyzwań i ,,top-ów", ale jak ktoś jest chętny, to ma nominację też od sięMówi i mnie :)

I niespodzianka! :)

Fot. Dariusz Okoń

niedziela, 6 lipca 2014

Pomożecie?


Zdjęcie z zasobów własnych autora bloga

Mam do Was prośbę. Pomożecie?

Chcę Was zaprosić do pewnego projektu. Nie są to nominacje blogowe, a pewna akcja. Może trochę większa, może mniejsza. Albo zalejemy blogosferę, albo odbijemy się bez echa (co wcale złe nie jest, szum nie zawsze jest dobry) - wszystko zależy od Was. Tak, od Was, bo oddaję głos właśnie Tobie, Tobie i Wam! :)

W zeszłym roku pisałem, że koncepcja Biblioteki Myśli trochę przejdzie na mój drugi, wówczas najświeższy projekt. Wcześniej prowadziłem też taki blog, który był moim "brudnopisem", tzn. nie był tematyczny, znajdowało się na nim to wszystko, o czym akurat myślałem, co mnie spotykało, nad czym się zastanawiałem w myślach, a potem to przelewałem na wirtualny papier. To się zaczęło rozłazić, powstawał powoli "pamiętnik", w którym starałem się zaprowadzić ład i zrobić z niego stronę "tematyczną". Na tak pobrudzonym stylami, koncepcjami, tematami (gdzie obecność własnych wierszy dodatkowo nie ułatwiania zaprowadzenia porządku) poletku nie dało się niczego dobrego zrobić.

Miał powstać blog głównie o kulturze, popkulturze, stylu życia, motywacji i mediach (gdy tak teraz patrzę, to w sumie się udało ^^). Tamtą stronę zawiesiłem, Bibliotekę Myśli zahibernowałem i powstało sięMówi Nie bez strachu o przyszłość rzecz jasna :) Głownie bałem się o to, że strona znowu się rozejdzie po kątach. Ale się udało przytrzymać to w ryzach. A strona ma już rok (tak, na początku lipca minął rok od pierwszych prac nad szablonem, trwających kilka dni, ale i od pierwszego wpisu).


_______________

TO TU ZACZYNA SIĘ MOJA PROŚBA

Wpadłem ostatnio na fajny pomysł, a dopiero potem skojarzyłem to z urodzinami bloga. Chcę Was zaprosić do pewnego projektu blogowego. Na sięMówi opisałem to w tym poście: (klik). Zacytuję jednak fragmenty, które oddają cel:

Chcę, żebyśmy wspólnie stworzyli w jednym miejscu crème de la crème, prawdziwą kwintesencję kultury i popkultury wakacji 2014 (nazwa taka całego projektu: sięMówi o kulturze). Nie jest to ranking (ten mi się kojarzy z poznaniem jak największej ilości pozycji, a potem wybrania z nich 5-10 najlepszych). Ma powstać zbiór subiektywnych, mocno spersonalizowanych propozycji. Nie bawię się w zabawy blogowe, łańcuszki blogowe, wymyślone na poczekaniu konkursy i nominacje. Bierze udział tyle osób, ile chce. Każda z nich może zaprosić jeszcze kogoś (fajnie by było :)). Potem to zbieram w jednym miejscu i robimy podsumowanie. Na przykład 14 lipca, czyli tak po dwóch tygodniach od ogłoszenia zabawy.

 Wybierasz sobie jedną kategorię (lub kilka, a nawet wszystkie, bądź też szukasz własnej kategorii, ale wtedy musisz mnie do niej przekonać i swoich czytelników/przyjaciół, których zaprosisz). Kategorie to: książka na wakacje, płyta na wakacje, film na wakacje. Jak się uprzesz, to może też być gra komputerowa, komiks, event, rozrywka, kulturalne miejsce itd.; pod warunkiem, że pojawi się więcej chętnych (np. zaprosisz ich).

Mają finalnie powstać krótkie teksty. (...) Krótka, 5-10 zdaniowa "notka" odnośnie opisywanej/polecanej pozycji (książki, płyty, filmu );

Jeśli będzie super, planuję wydać bezpłatnego ebooka z zebranymi opisami (oczywiście podam wszystkie dane, które będą także obecne na blogu, można nie zgodzić się na publikację swojego tekstu w ebooku). Ebook będzie czysto fanowski, nie pobiorę za niego kasy, nie zapłacę Ci za tekst, ale razem stworzymy coś fajnego :) 

Wszystkie informacje, dane, reguły, adresy, kontakty - wszystko znajdziesz o w tym miejscu:
http://siemowi.blogspot.com/2014/07/niespodziewanka-zabawa-i-propozycja-dla.html 

Jeśli koncepcja spodobała Ci się, chcesz wziąć udział w projekcie (bądź znasz kogoś, kto prowadzi stronę lub bloga i chciałby wziąć udział), wejdź pod powyższy link i napisz mi komentarz, maila lub wyślij wiadomość na FB :) Jeśli frekwencja dopisze, powstanie duży wpis z rekomendacjami na wakacje (a potem ebook z propozycjami kulturalnymi na wakacje od różnych blogerów) :) Jeśli chcesz i podoba Ci się pomysł, możesz udostępnić znajomym lub na swoim blogu link z sięMówi z zasadami projektu :)

Już jestem Ci baaardzo wdzięczny <3   :)



# PS.Dawno tu nie zaglądałem. Wchodzę i sobie myślę: wow! Nic nie piszę od bardzo dawna, a statystyki mi rosną :) W najlepszych czasach Biblioteki Myśli nie było tyle wyświetleń, muszę chyba tu powrócić i pisać dalej :)

czwartek, 2 stycznia 2014

Jak prowadzić bloga? Podręcznik dla blogerów od Kominka

Kominka znają ci, którzy blogosferą interesują się niekoniecznie aktywnie, a pasywnie, podglądając z boku coraz to nowsze trendy w sieci. Znany z kilku większych akcji reklamowych (m.in. tej dla Orange) okrzyknięty został "królem blogerów" i "najbardziej opiniotwórczym polskim blogerem". Nad sekretem popularności Kominka, a właściwie to Tomka Tomczyka, zastanawiają się od lat badacze mediów elektronicznych, a być może i spece od wizerunku. Nie jestem fanem jego bloga, natrafiłem na niego w zeszłym roku trochę przypadkowo, trochę poszukując rozwinięcia dla nicka podanego na pewnej stronie. Przejrzałem stronę, zalajkowałem na FB i zdarza mi się do Kominka zajrzeć.

KLIKNIJ KONIECZNIE POD TEN ADRES NA MÓJ DRUGI BLOG, ABY POZNAĆ WIĘCEJ INSPIRUJĄCYCH, MOTYWUJĄCYCH I POMOCNYCH WPISÓW O SAMOROZWOJU, KULTURZE, MEDIACH I LIFESTYLU, PRZYGOTOWANYCH SPECJALNIE DLA CIEBIE! ZAPRASZAM!

 Jaki Kominek jest, każdy widzi: czasem rzuca kontrowersją, zdarza mu się posypać we wpisie wulgaryzmów, ale potrafi też zaciekawić, nie pozostawić czytelnika obojętnym na właśnie przeczytaną treść (i będą to emocje albo skrajnie negatywne, albo pozytywne). Nie zmienia to jednak faktu, że wie co robi, ma ogromną wiedzę o blogosferze, a wiele obecnie panujących trendów to właśnie on zapoczątkował. Kominek wykreował swój styl. I o kreacji właśnie napisał książkę. Nie, nie głównie o tym, choć też nie całkiem na marginesie, to jednak jej poświęcił sporo miejsca. Blog jest właśnie pozycją o życiu w sieci, obrazie blogosfery, zarówno dla żyjących w Internecie, jak i żyjących z Internetu. Nie czytałem poprzedniej książki Kominka, choć według autora równie ważna, co najnowsza pozycja, nie jest potrzebna do pełnego zrozumienia Bloga. Jako ktoś, kto właśnie zapoznał się tylko z tym ostatnim tytułem, mogę przyznać, że autor prawdę powiedział. O ile jego Bloger opowiadał o "sztuce blogowania", tak najnowsza pozycja skupia się bardziej na praktycznej stronie obecności w sieci. Kreowanie wizerunku, współpraca z firmami, "kulisy" kampanii i akcji patronackich lub sponsorowanych. Wszystko to poparte naprawdę sporą wiedzą i praktyką. Teraz, gdy celebrycie wydają swoje wspomnienia i "mądrości" a'la polski Coelho, Kominek nie uległ presji i dał książkę do bólu praktyczną. Sam powiedział, że to kilkaset stron samych konkretów. Może i trudno w to uwierzyć, może i ktoś z przymrużeniem oka potraktował to hasło jako slogan, ale szybko przekonał się, że to prawda. Jaka jest ważna zasada dziennikarska? Mówić w sam raz, akurat tyle, ile w danym momencie potrzeba. Kominek nie "leje wody", daje konkrety. No tak, z zawodu jest przecież dziennikarzem, wie o co biega w pisaniu. Może przeszkadzać obecność wulgaryzmów, możesz czegoś w tej książce nie trawić. Ostatecznie samego Kominka nie musisz lubić, ale braku wiedzy nie zarzucisz mu, gwarantuję. Każdy, kto sięgnie po tę książkę, będzie gotowy nawiązać swoje pierwsze współprace (nie bartelowe na zasadzie "darmowy towar - darmowy tekst". Książka pomoże Ci przygotować się na współprace płatne, dobrze płatne. Ale duże pieniądze to i duży wkład pracy. Sukces finansowy w blogosferze nie jest jednak niemożliwy. Sięgając po tę książkę dowiesz się, jak na blogowaniu zarobić, ale przede wszystkim poznasz kilka tajemnic wyrobienia swojego bloga. Nie oszukujmy się, samo przeczytanie tej książki nie uczyni z Ciebie drugiego Kominka. Jeśli jednak masz sporo determinacji, już zaczęte konkretne działania, ale brakuje Ci jeszcze tego "czegoś", owej wisienki na torcie, być może właśnie tu znajdziesz to. Jeśli dopiero zaczynasz blogowanie, zobaczysz jakich błędów unikać, na co kłaść nacisk. Bloga nie traktowałbym jako wykładnika, raczej jako pomoc. Książkę tę musisz (zresztą tak jak każdą treść przez siebie czytaną) konfrontować z wiedzą i doświadczeniem, analizować i ostatecznie przyjąć lub odrzucić.


zobacz także: wpis o tym, czy pisanej blogosferze zagraża niebezpieczeństwo ze strony videoblogów?


Blog zainteresuje firmy, które jeszcze nie do końca wiedzą, jaką siłę ma blogosfera, jak tę współpracę prowadzić. One także, ale książkę tę Kominek skierował głównie do twórców blogowych treści. Oprócz tego "jak" tworzyć, jest też kilka cennych uwag i porad. Jak chociażby ostrzeżenie przed nieuczciwymi agencjami PR, które korzystają na niewiedzy blogerów. Na rynku nie ma książek o blogosferze, ta dziedzina w Polsce jest osierocona. Tak jak we freestyle'u dzieje się wiele, ale tytułu prasowego on nie ma, identycznie jest z blogami. Jeśli już się pisze, jest to tylko jakiś artykuł. Kominek otworzył pewien rozdział, który teraz będzie zapełniany. Kominek stworzył coś w rodzaju usystematyzowania i kategoryzacji blogosfery. Powstał quasi-podręcznik. Cenny także dla kogoś, kogo interesują blogi nie tylko jako twórcę, ale i badacza polskiej blogosfery, badacza zjawisk socjologicznych. Dobra książka zarówno dla praktyków, jak i teoretyków blogosfery. Momentami wyrazista, czasem okraszona niecenzuralnym słownictwem, lekka w odbiorze, usystematyzowana, ale przede wszystkim rzetelna i nasiąknięta wiedzą. Naprawdę. Must have każdego blogera (i to nie jest z mojej strony środek perswazyjny, ale czysto subiektywne spostrzeżenie; przeczytasz - przyznasz mi rację :)).

Za egzemplarz dziękuję Zielonej Sowie



Jeśli uznałeś wpis za pomocny i chcesz poznać moje inne pasje oraz wpisy tematycznie różne od recenzji zamieszczonych na tym blogu, polub fanpage mojego drugiego bloga i bądź na bieżąco:

piątek, 6 grudnia 2013

On rycerzem, ona księżniczką, a porozumieć ze sobą się nie potrafią

Kobiety są podobno z Wenus, mężczyźni zaś z Marsa. Ale pomiędzy tymi planetami jest też Ziemia - ta Ziemia, a więc kobieta, która jako mediator łagodzi odwieczne zgrzyty pomiędzy obiema płciami. Costanza Miriano - włoska dziennikarka, czyni podobnie, tyle że nie w kosmosie, a na kartach swej książki Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć. Z podtytułem, rzecz jasna: Prawdziwi mężczyźni dla nieustraszonych kobiet (bo jakże inaczej?). Ci, którzy szukają prostych prawdy, podanych w sposób łopatologicznie nieskomplikowany, będą pewnie czuć się zawiedzeni, a to za sprawą głębi tej książki. Nie zawiera bowiem gotowego przepisu na małżeństwo idealne, ale treści te są o wiele głębsze, a to za sprawą oparcia ich na mocnym, stabilnym i niezmiennym od wieków fundamencie Pisma Świętego. Tak, to książka przede wszystkim dla wierzących, ale nie tylko. Jej uniwersalizm, psychologię relacji damsko-męskich, podłoże społeczne (a nawet poczucie humoru, o dziwo, występujące na prawie każdej stronie w warstwie narracyjnej pisarki) docenią nawet osoby niereligijne, stroniące od wszystkiego, co związane z Kościołem (zarówno tym z dużej, jak i z małej litery). Choć oparte w znacznym stopniu na wypraktykowaniu małżeńskich porad św. Pawła Apostoła, spojrzenie Miriano na kwestie wzajemnych relacji obu płci nie jest pozbawione ironii (momentami przechodzącej w sarkazm), ciepła, sporych dawek spontanicznego uśmiechu czytelnika, ale także trafnego spojrzenia matki i żony (a przede wszystkim dziennikarki).

zobacz także: mój lekko ironiczny wpis o relacjach damsko-męskich i różnicy pomiędzy płciami

To ostatnie pozwala jej z łatwością odkryć mechanizmy rządzące człowiekiem, odpowiadające za genezę zachowań zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Bo wbrew tytułowi, książka dotyczy obu płci. I też obu dostaje się w niej na równi, tyle że w odrobinę innym charakterze: panowie potraktowani są z przymrużeniem oka, z wyśmianiem przywar, ale chyba skuteczny to sposób na edukowanie, bo wiadomo przecież, że mężczyzna wyśmiany być nie chce - ten, który w drzewie genealogicznym swej płci ma nieustraszonego rycerza, prędzej coś zmieni w sobie, niż pozwoli na naśmiewanie się z jego wad. Kobiety pouczane są przez autorkę bardziej otwarcie, prawie że krytycznie. Ale wartościowa kobieta krytyki się nie boi, też coś zmieni we własnych relacjach. I może dostrzeże te kwestie, które zadomowiły się w małżeństwie i skutecznie utrudniają prawidłowe relacje między dwojgiem dorosłych ludzi, którzy czasem zachowują się jak dzieci. A skoro o dzieciach mowa, to im także poświęcono tu sporo miejsca (choć, rzecz jasna, nie jest to poradnik wychowania potomstwa). Miriano, ze zdolnością gawędziarza, snuje opowieść o swojej rodzinie i życiu koleżanek, wyszukując tu przykłady na poparcie swych tez. Ale to wielka pułapka! Czytelnik w pewnym momencie uświadamia sobie, że nie czyta świetnie napisanej powieści, a książkę ocierającą się o kilka niebeletrystycznych gatunków (trochę tu jest z socjologii, trochę z psychologii, są też akcenty duchowości małżeńskiej). Trudno tę książkę przypisać do jednego gatunku, wymyka się nawet tym podanym powyżej. Nie jest to jednak poradnik, coś w stylu "zrób to sam" z podaniem kroków. To ten typ literatury, który ja nazywam świadectwem. Tyle, że tu swoje doświadczenia autorka uzupełnia obserwacją znajomych. Nawet koleżankom pisarki trochę się dostaje (i to imiennie), ale autorka przeprasza, a przed autoryzacją książki pewnie spytała przyjaciółki o zgodę na użycie ich przykładów (a znając życie, drugie tyle znajomych nie zgodziło się na publikację, a te fragmenty zostały odrzucone). Czytając Poślub ją i bądź gotów za nią umrzeć można zapomnieć o całym świecie (dosłownie!). Tej książki chyba nie napisałby nikt lepiej niż Miriano - doskonale operująca słowem, dobra w swoim fachu, dziennikarka operująca słowem tak umiejętnie, jak kowal rozgrzanym żelazem, robiąc z wyrazów takie cuda, zupełnie jak wspomniany rzemieślnik.

To druga książka Miriano wydana w Polsce przez Esprit. Wcześniejsza była skierowana do kobiet, tej grupę docelową stanowią mężczyźni. Akcenty jednak są rozłożone równomiernie. Tyle samo miejsca poświęcono zarówno jednej, jak i drugiej płci. W inny sposób, przy użyciu różnych metod, ale dla obojga. To książka małżeńska, bo pokazuje role męża i żony, to pozycja dla par, które stoją u progu połączenia się na całe życie, ale odmienność płci i charakterów wywołuje zgrzyty. To wreszcie pozycja dla mężczyzn, aby zrozumieli kobiety (i na odwrót), by złagodzić napięcia, zaakceptować niedoskonałości. I zrozumieć (to przede wszystkim).

Z książkę dziękuję Wydawnictwu Esprit

poniedziałek, 18 listopada 2013

Król Artur po tolkienowsku

Na pytanie o to, kto był najsłynniejszym króla na świecie, w większości przypadków pada odpowiedź: Artur. Ten legendarny celtycki król stał się bohaterem nie tylko opowieści, pieśni, ale na stałe przeniknął do kultury (nie tylko brytyjskiej, ale i europejskiej). Nic więc w tym dziwnego, że i J.R.R Tolkien zainteresował się motywem władcy Brytów. Jako badacz literatury i staroangielskiego miał taki obowiązek - powiedzą antyfani Władcy Pierścieni (nieprawdopodobne, ale tacy na świecie istnieją i kilku znam). Poniekąd to prawda, ale słynny profesor uczynił z legendy kanwę do własnej opowieści. W dodatku składającej się z licznych pieśni, wszystkich pisanych w metrum. Brzmi imponująco? Istotnie, tak właśnie jest!

zobacz tekst także na drugim blogu: klik

Upadek króla Artura swą światową premierę miał w maju, do Polski trafił zaledwie kilka dni temu. Moment to przełomowy dla polskiego czytelnika, niemającego co prawda kilkunastotomowej Encyklopedii Śródziemia w ojczystym języku, ale pozostającym na bieżąco z "nowinkami" tolkienowskimi. Cztery lata temu Wydawnictwo Prószyński i S-ka wydało Legendę o Sigurdzie i Gudrun (adaptację słynnego mitu skandynawskiego spisanego przez Profesora), a w tym roku na nasze półki trafiła kolejna długo wyczekiwana książka. Jak długo? O Upadku króla Artura wiedzieli ortodoksyjni fani twórczości Tolkiena. Ale była to zagadka, można rzec: utwór legendarny. Każdy wiedział, że istnieje, ale niekoniecznie było wiadomo, co z tą wiedzą zrobić. A syn pisarza - Christopher, wiedział. I wydał. Po Legendzie o Sigurdzie i Gudrun najwierniejszy redaktor spuścizny twórcy Śródziemia na światło dzienne wyniósł kolejną pracę będącą efektem mitologicznych podróży Tolkiena (i to nie, jak przy Panu Gawenie i Zielonym Rycerzu, w roli tłumacza, ale twórcy). Tolkien zbadał dzieje historii o królu Arturze, od lat potrafił posługiwać się staroangielskim metrum (bo że znał starodawną mowę Anglików to fakt sam przez się zrozumiały). Stworzył zatem autorską wersję legendarnej wyprawy Artura na Wschód. Pisarz nie opublikował swego utworu pewnie z tego samego powodu, jak około 75% swojej twórczości: przez całe życie dążył do perfekcji, tworzył różne wersje tych samych fragmentów. Lubił to, jak wiemy z biografii pisarza. Wiemy też, że nie lubił wyrzucać napisanych przez siebie szkiców, przetwarzał je, włączał w inne opowieści. Z Upadkiem króla Artura było podobnie. Pieśni nie zostały ukończone, książka, którą trzymamy w dłoniach, to zbiór pięciu utworów, urwanych w kluczowym momencie. Z pomocą przychodzi Christopher i załącza obszerne materiały. Ponad połowa tego zbioru to właśnie wprowadzenie syna Tolkiena w świat arturiański. Ale też bogata praca na temat warsztatu pisarza, jego wizji i koncepcji na temat początków, ale i zakończenia poematu. Poniekąd jest to książka Tolkiena i o Tolkienie. Ma bowiem, tak jak większość spuścizny po pisarzu, dwóch autorów.

Christopher wniósł do Upadku króla Artura wiele, bo przecież opracował główny tekst (niepozbawiony złożoności za sprawą istnienia różnych wersji poematu tworzonego przez Tolkiena z przerwami). Syn pisarza dodał także kontekst opowieści, opisał dzieje historii króla Artura na przestrzeni wieków, rozwiał mity, jakie wokół legendarnego władcy narosły w różnych pismach począwszy od średniowiecza. Poemat Tolkiena zajmuje tu 1/3 całości (w wersji oryginalnej i przetłumaczonej, podobnie jak w przypadku polskiego wydania Legendy o Sigurdzie i Gudrun), ale pozbawiony wstępu,  przypisów, rozbudowanego tła historycznego i literackiego opowieści, dla laika, który króla Artura zna tylko z bajek czytanych do snu, byłby tylko estetyczną ozdobą ubraną w rymy i metafory. Miłośnicy pisarza, bez opowieści o jego procesie twórczym, czuliby pewnie spory głód. Christopher, nie chcąc sobą przysłonić ojca, w pokorze opracowuje i wzbogaca dzieło autora Władcy Pierścieni. W rzeczywistości jednak kontynuuje to, co J.R.R. Tolkien zaczął. Pokazał to niedawno przy Legendzie o Sigurdzie i Gudrun, przeszukując i porządkując notatki ojca, wcześniej przy opracowaniu kilkunastu tomów Encyklopedii Śródziemia, teraz ponownie w tym tylko utwierdza czytelników głodnych tolkienowskich nowości.

Upadek króla Artura ma zatem dwóch autorów. Ta współpraca stworzyła książkę, która przypadnie do gustu zarówno fanom opowieści arturiańskich, miłośnikom legend i starych pieśni, ale i badaczom literatury. Bo fanom Tolkiena  przede wszystkim ta pozycja przypadnie do gustu. Nawet jeśli ktoś wcześniej nie miał do czynienia z literacką wersją opowieści o Arturze, nie będzie miał od razu na starcie trudniej. Christopher wykonał naprawdę dobrą robotę. Tak dobrą, że z utęsknieniem czeka się na kolejne książki opracowane przez syna pisarza. I tylko człowiek się zastanawia, co jeszcze kryje się w archiwach Tolkiena (bo że coś tam jeszcze jest, to dosyć pewne).

Książkę przeczytałem dzięki Wydawnictwu Prószyński i S-ka

Labels

Literatura religijna (54) literatura niebeletrystyczna (48) Literatura polska (45) Literatura brytyjska (40) C.S.Lewis (14) różne (14) Edukacja (13) Literatura amerykańska (12) literatura niemiecka (12) literatura francuska (10) J.R.R.Tolkien (8) Literatura włoska (7) Literatura rosyjska (6) F.Dostojewski (5) Poezja (5) Sz. Hołownia (5) życzenia (5) G.Greene (4) Jan Twardowski (4) Konkursy (4) A.Christie (3) J.Bergoglio (3) Jan Paweł II (3) R. Kapuściński (3) literatura argentyńska (3) papież Franciszek (3) Akcje (2) G.K. Chesterton (2) Literatura islandzka (2) M.R. Starr (2) S.Żeromski (2) Stosiki książkowe (2) W.Szymborska (2) Z. Nałkowska (2) literatura skandynawska (2) A. Flegg (1) A.Camus (1) A.Grün (1) A.Seweryn (1) A.Szyszkowska-Butryn (1) Anton Rotzetter (1) B.Ciecierska-Zajdel (1) B.Rzepka (1) C.Duriez (1) C.Miriano (1) C.Randall (1) Ch. Voegel-Turenne (1) Ch.Tolkien (1) David C. Downing (1) E.Mańko (1) E.Orzeszkowa (1) E.Schmitt (1) E.Stachura (1) F.D.Maria (1) F.Hadjadj (1) F.Kafka (1) G. Orwell (1) Grzegorz Sokołowski (1) H.Carpenter (1) H.Hesse (1) J. Bergh (1) J.B. Smith (1) J.Badeni (1) J.Conrad (1) J.Fesch (1) J.K. Stefansson (1) J.Maas (1) J.P.P. Gallagher (1) J.Spillmann (1) J.Stranz (1) J.Witko (1) Josef Dirnbeck (1) K.Minge (1) K.Paterson (1) K.Sobczyk (1) Katyń (1) Kominek (1) L.Dorobczyński (1) L.Fanzaga (1) L.Kołakowski (1) L.Staff (1) M.Batterson (1) M.Behrer (1) M.Clayton (1) M.Gogol (1) M.Grzebałkowska (1) M.Konik-Korn (1) M.Legan (1) M.Majdan (1) M.P. Kozlowsky (1) M.Prokop (1) M.Stanzione (1) Muzyka (1) N. Minge (1) O.Pötzsch (1) Ochrona środowiska (1) P. Mathieu (1) P.Coelho (1) P.Krzyżewski i J.Zjawin (1) P.Thompson (1) Paul L. Maier (1) Piotr Gąsior (1) R.Bonneau (1) R.Kusy (1) Renata Chołuj (1) S. Sturluson (1) S.Clément (1) S.I. Witkiewicz (1) S.Mostue (1) S.Wyspiański (1) Smoleńsk (1) T. Tomczyk (1) T.J.Craughwell (1) T.Müller (1) T.Virgo (1) Teatr(u) (po)Świata (1) U.Orlev (1) V.Hribernig-Korber (1) W.Golding (1) W.Gombrowicz (1) W.Nigg (1) W.Sikes (1) W.Strehlow (1) Wielkanoc (1) Wywiad (1) X i XI Muza - czyli co piszczy w filmie (1) Z.Herbert (1) Z.Kaliszuk (1) dramat (1) literatura irlandzka (1) literatura izraelska (1) zapowiedzi (1) święta (1)

Zegar odwiedzin